My heart, you have found peace...
Nigdy mu tego nie
wybaczył. Kiedy zadzwonił telefon i przekazano mu straszne wieści, natychmiast
pojechał do szpitala. Łamiąc kilkanaście przepisów drogowych, dotarł tam
szybko.
Zależało mu na czasie. Kiedy
winda nie przyjeżdżała - pobiegł schodami.
Nadaremnie. I tak przyszło mu
spędzić trzy godziny przed salą operacyjną. Chodził od ściany do ściany.
Siedział na plastikowych krzesełkach. Czasem pochlipywał. Wyrywał sobie włosy
ze zniecierpliwienia.
Był tam sam - to go zdziwiło.
Przecież do niego zadzwoniła. A teraz nie pojawiła się. Nie był głupcem,
wiedział, co ten fakt zwiastował. Wytłumaczenie to jednak pozostawało
irracjonalne.
Kimże był on dla niej, a ona dla
niego?
Wszystkim.
A korytarz ział pustką.
Jednak to ona wykonała telefon!
Jej głos był zdenerwowany, przejęty!
Ale korytarz ciągle ział pustką.
Właściwie... co z tego?
Pojawił się on. Czasem
odrzucany, zapominany. Ale zawsze wierny. Z boku, w cieniu.
Cierpliwy.
Byli tylko przyjaciółmi. Czasem
przychodził do nich na obiad. Wpadał na kawę. Czasem wychodził gdzieś tylko z
nim.
Codziennie spotykał go na
uczelni.
Cóż... nastał czerwiec. A więc i
okazji do ukradkowych spojrzeń w jego kierunku było mniej.
Jego cierpliwość nie była
nieograniczona. Skończyła się właśnie wtedy.
Jeżeli umrze ten, na którego
zawsze czekał...
... Nie, nie potrafił sobie tego
wyobrazić.
Jeśli jednak choćby nikłe
tchnienie życia pozostanie w jego ciele - zrobi wszystko, by pomóc mu je
zachować.
Tlen ponoć był ważniejszy niż
miłość. Co jeśli miłość była tlenem, a tlen miłością?
Skomplikowana sprawa...
Nieważne.
Bo drzwi otworzono.
Wywieziono go.
Przykryty jedynie od pasa w dół
białym materiałem. Wyglądał jak anioł. Jego ręce spoczywały na kołdrze. Kruche,
nieruchome, blade.
Otaczał go sztab specjalistów.
Anestazjolodzy, chirurdzy, pielęgniarki.
Przez chwilę biegł obok nich.
Zapytał, co się stało, ale nie uzyskał odpowiedzi. Zawieźli go do jakiejś sali,
ale chłopakowi drzwi przed nosem zatrzasnęli.
Ach tak.
OIOM.
Takiej ilości aparatury jeszcze
nie widział. Poprzypinany tu i tam do różnych machin. Wszędzie obandażowany. Od
podbrzusza, aż po klatkę piersiową.
Co on zrobił?!
Zrozpaczony chłopaczyna
przyłożył dłonie do grubej szyby.
Załkał.
Jego twarz wykrzywił grymas
cierpienia. Napływały kolejne łzy, których nie powstrzymywał.
Wypowiedział jego imię
kilkakrotnie.
Słońce zgasło w jednej chwili.
Otoczyło go zimno i dreszcz przeszedł jego ciało, stawiając do pionu włoski na
karku.
Zabrakło mu tchu. Osunął się do
kucek. Nie spuszczał z niego wzroku. Jego serce biło powoli, podano mu leki
dożylnie.
Wpuszczono go do niego.
Dowiedział się, że próbował się
postrzelić. Kula porwała w strzępy jego wnętrzności. Uszkodziła żołądek.
I śmierć nadejść mogła w każdej
chwili.
Nie było pewności, że się
obudzi.
Odział się w zielony płaszcz, na
buty nasunął foliowe woreczki. Przekroczył próg. Usiadł na taboreciku obok jego
łóżka, dotknął jego dłoni. Wodził palcami po chłodnej strukturze jego naskórka.
Jego klatka piersiowa
unosiła się i opadała.
Pewnego dnia zapukał do jego
mieszkania. Nie czekał aż właściciel otworzy mu. Wskoczył do środka. Pobiegł
prosto do jego sypialni i wysypał na niego konfetti. Zdziwiony solenizant
obudził się i przetarł oczy.
Zachichotał. Objął go ramionami.
-
Wszystkiego najlepszego, palancie! - powiedział wtedy.
Nie żałował bezsennych nocy.
Żałował zmarnowanych dni. Żałował, że mu ją przedstawił.
Znów na niego spojrzał.
Przygładził jego włosy, dotknął policzka.
Chciał, by samotność odeszła.
Nie rozumiał, dlaczego to się
stało. Świadomość, że przyjaciel chciał targnąć się na swoje życie dostatecznie
go przytłaczała.
Ona odeszła, bez dwóch zdań.
Teraz chłopak się nim
zaopiekuje.
Tylko niech on go nie zostawia.
"Zgubiłem się i nie czuję
się bezpiecznie.
Jestem mały.
Jestem złakniony.
Rozgrzej mnie.
I oddychaj mną."
-
Kocham Cię, Niall - szepnął mu do ucha - Obudź się. Dla
mnie.
...You were searching for relief.
______________
Uważam, że rozdział jest niezły. Jakieś opinie?
Fragment w cudzysłowie to przetłumaczony i przekształcony tekst piosenki "breathe me"
Nie spodziewaj się po mnie bardzo długich komentarzy, bo nie jestem w tym dobra. Komentuję po to abyś wiedziała, że czytam. Pewnie domyślasz się, że rozdział niezmiernie mi się podobał. <3
OdpowiedzUsuńPierwsza tajemnica rozwiązana. Temat nie dawał mi wczoraj spać, a dzisiaj się skupić. Może to dlatego zawaliłam kartkówkę z fizyki? Niall, chciał się zabić... Z powodu dziewczyny... Nadal to do mnie nie dochodzi, ale spokojnie. Przetrawię to sobie razem z herbatą.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten stan gdy moje serducho zaczyna ruchać lewe płuco, dobrze o tym wiesz. To jest tak... dołujące - to świadomość, że ktoś targa się na swoje życie z powodu kogoś innego. To straszne i jestem naprawdę zdruzgotana. Dodatkowo niepokoją mnie twoje słowa... Ale i tak cię kocham Berni. Weny, kochana <3
OdpowiedzUsuń[final-souffle]
ja też Cię kocham mój Plisiu! <3
UsuńRozdział jest niezły? W co Ty wierzysz, Bernie?
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity i nawet nie waż się temu zaprzeczać. Jesteś wspaniała tak, jak wszystko, co piszesz i sprawiasz, że chcę więcej. Dziękuję.
Tylko proszę szybko o rozdział, chociaż wątpię, że zdołam zostawić sensowny komentarz. Mam nadzieję, że się przyzwyczajasz.
Kurde. Prologiem postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo wysoko. I cóż... Uważam jak na razie, że nie utrzymałaś tego poziomu. Prolog był lepszy. Ale może wydaje mi się tak, bo mało z tego rozumiem,haha xD
OdpowiedzUsuńOd razu mówię, że jestem wybredna, pisze to, czy mi się rozdział podoba, czy nie.
Boże, imię Nial od razu kojarzy mi się z koreańskim członkiem zespołu TEEN TOP xD i teraz, jak bd to czytać, to bd widzieć jego twarz xD
Hmm. Nie mogę napisać, że rozdział jest cudowny, bo czuje niedosyt. Widzisz, myślę, że piszesz bardzo dobrze, więc wymagam od cb bardzo dużo :P
Czekam :)
ooo, komentarz co najmniej motywuje. Tylko nie wiem, czy jestem w stanie na tyle się wyciągnąć. Opowiadanie jest już w większości napisane, nie jestem w stanie za bardzo w nim namieszać.
UsuńAle dziękuję za szczerą opinię!
Ave - Dzięki za komentarz - o widzę że dodałaś rozdział - ok. - przeczytam go później - cóż - teoretycznie - miło że napisałaś komentarz - ale nie mam pewności czy aby przypadkiem blogi twojej osobie się nie pomyliły - cóż - teoretycznie - może istnieć podobny blog - jak już mówiłem moje teksty są słabe - komentarze - cóż - podobno przesadzam - cóż - ja bardzo lubię przesadzać - szczególnie rośliny na rabacie - kosteczki lizać - także ja nie piszę ładnych komentarzy - pisze raczej dziwne komentarze - i czasami trochę sensu pozbawione - co go tekstu - to nie wiem kiedy się pojawi - także dzięki za miłe słowa - cóż - teoretycznie - cóż - życzę miłego pisania i czytania - Bon Appetitt !
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Coraz częściej zdarza mi się to przy twoich postach. Jednak rozdział baardzo mi się podoba. Jest w nim tyle emocji...
OdpowiedzUsuńSzczerze? To nie potrafię dobrać słów, a wszystko przez jeden fragment.
"- Kocham Cię, Niall - szepnął mu do ucha - Obudź się. Dla mnie."
Rozwalił mnie. Tyle w nim uczucia, tyle wyczuwalnej miłości!
Czekam na kolejny rozdział - a tak wgl, to ten był strasznie krótki! - pozdrawiam i życzę weny ;**