poniedziałek, 17 września 2012

Chapter 01


My heart, you have found peace...

                Nigdy mu tego nie wybaczył. Kiedy zadzwonił telefon i przekazano mu straszne wieści, natychmiast pojechał do szpitala. Łamiąc kilkanaście przepisów drogowych, dotarł tam szybko.
                Zależało mu na czasie. Kiedy winda nie przyjeżdżała - pobiegł schodami.
                Nadaremnie. I tak przyszło mu spędzić trzy godziny przed salą operacyjną. Chodził od ściany do ściany. Siedział na plastikowych krzesełkach. Czasem pochlipywał. Wyrywał sobie włosy ze zniecierpliwienia.
                Był tam sam - to go zdziwiło. Przecież do niego zadzwoniła. A teraz nie pojawiła się. Nie był głupcem, wiedział, co ten fakt zwiastował. Wytłumaczenie to jednak pozostawało irracjonalne.
                Kimże był on dla niej, a ona dla niego?
                Wszystkim.
                A korytarz ział pustką.
                Jednak to ona wykonała telefon! Jej głos był zdenerwowany, przejęty!
                Ale korytarz ciągle ział pustką.
                Właściwie... co z tego?
                Pojawił się on. Czasem odrzucany, zapominany. Ale zawsze wierny. Z boku, w cieniu.
                Cierpliwy.
                Byli tylko przyjaciółmi. Czasem przychodził do nich na obiad. Wpadał na kawę. Czasem wychodził gdzieś tylko z nim.
                Codziennie spotykał go na uczelni.
                Cóż... nastał czerwiec. A więc i okazji do ukradkowych spojrzeń w jego kierunku było mniej.
                Jego cierpliwość nie była nieograniczona. Skończyła się właśnie wtedy.
                Jeżeli umrze ten, na którego zawsze czekał...
                ... Nie, nie potrafił sobie tego wyobrazić.
                Jeśli jednak choćby nikłe tchnienie życia pozostanie w jego ciele - zrobi wszystko, by pomóc mu je zachować.
                Tlen ponoć był ważniejszy niż miłość. Co jeśli miłość była tlenem, a tlen miłością?
                Skomplikowana sprawa...
                Nieważne.
                Bo drzwi otworzono.
                Wywieziono go.
                Przykryty jedynie od pasa w dół białym materiałem. Wyglądał jak anioł. Jego ręce spoczywały na kołdrze. Kruche, nieruchome, blade.
                Otaczał go sztab specjalistów. Anestazjolodzy, chirurdzy, pielęgniarki.
                Przez chwilę biegł obok nich. Zapytał, co się stało, ale nie uzyskał odpowiedzi. Zawieźli go do jakiejś sali, ale chłopakowi drzwi przed nosem zatrzasnęli.
                Ach tak.
                OIOM.
                Takiej ilości aparatury jeszcze nie widział. Poprzypinany tu i tam do różnych machin. Wszędzie obandażowany. Od podbrzusza, aż po klatkę piersiową.
                Co on zrobił?!
                Zrozpaczony chłopaczyna przyłożył dłonie do grubej szyby.
                Załkał.
                Jego twarz wykrzywił grymas cierpienia. Napływały kolejne łzy, których nie powstrzymywał.
                Wypowiedział jego imię kilkakrotnie.
                Słońce zgasło w jednej chwili. Otoczyło go zimno i dreszcz przeszedł jego ciało, stawiając do pionu włoski na karku.
                Zabrakło mu tchu. Osunął się do kucek. Nie spuszczał z niego wzroku. Jego serce biło powoli, podano mu leki dożylnie.
                Wpuszczono go do niego.
                Dowiedział się, że próbował się postrzelić. Kula porwała w strzępy jego wnętrzności. Uszkodziła żołądek.
                I śmierć nadejść mogła w każdej chwili.
                Nie było pewności, że się obudzi.
                Odział się w zielony płaszcz, na buty nasunął foliowe woreczki. Przekroczył próg. Usiadł na taboreciku obok jego łóżka, dotknął jego dłoni. Wodził palcami po chłodnej strukturze jego naskórka.               Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała.
               
               
                Pewnego dnia zapukał do jego mieszkania. Nie czekał aż właściciel otworzy mu. Wskoczył do środka. Pobiegł prosto do jego sypialni i wysypał na niego konfetti. Zdziwiony solenizant obudził się i przetarł oczy.
                Zachichotał. Objął go ramionami.
- Wszystkiego najlepszego, palancie! - powiedział wtedy.


                Nie żałował bezsennych nocy. Żałował zmarnowanych dni. Żałował, że mu ją przedstawił.
                Znów na niego spojrzał. Przygładził jego włosy, dotknął policzka.
                Chciał, by samotność odeszła.
                Nie rozumiał, dlaczego to się stało. Świadomość, że przyjaciel chciał targnąć się na swoje życie dostatecznie go przytłaczała.
                Ona odeszła, bez dwóch zdań.
                Teraz chłopak się nim zaopiekuje.
                Tylko niech on go nie zostawia.

                "Zgubiłem się i nie czuję się bezpiecznie.
                Jestem mały.
                Jestem złakniony.
                Rozgrzej mnie.
                I oddychaj mną."

- Kocham Cię, Niall - szepnął mu do ucha - Obudź się. Dla mnie.

...You were searching for relief.


______________

Uważam, że rozdział jest niezły. Jakieś opinie?
Fragment w cudzysłowie to przetłumaczony i przekształcony tekst piosenki "breathe me"

9 komentarzy:

  1. Nie spodziewaj się po mnie bardzo długich komentarzy, bo nie jestem w tym dobra. Komentuję po to abyś wiedziała, że czytam. Pewnie domyślasz się, że rozdział niezmiernie mi się podobał. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza tajemnica rozwiązana. Temat nie dawał mi wczoraj spać, a dzisiaj się skupić. Może to dlatego zawaliłam kartkówkę z fizyki? Niall, chciał się zabić... Z powodu dziewczyny... Nadal to do mnie nie dochodzi, ale spokojnie. Przetrawię to sobie razem z herbatą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten stan gdy moje serducho zaczyna ruchać lewe płuco, dobrze o tym wiesz. To jest tak... dołujące - to świadomość, że ktoś targa się na swoje życie z powodu kogoś innego. To straszne i jestem naprawdę zdruzgotana. Dodatkowo niepokoją mnie twoje słowa... Ale i tak cię kocham Berni. Weny, kochana <3
    [final-souffle]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest niezły? W co Ty wierzysz, Bernie?
    Rozdział jest niesamowity i nawet nie waż się temu zaprzeczać. Jesteś wspaniała tak, jak wszystko, co piszesz i sprawiasz, że chcę więcej. Dziękuję.

    Tylko proszę szybko o rozdział, chociaż wątpię, że zdołam zostawić sensowny komentarz. Mam nadzieję, że się przyzwyczajasz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde. Prologiem postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo wysoko. I cóż... Uważam jak na razie, że nie utrzymałaś tego poziomu. Prolog był lepszy. Ale może wydaje mi się tak, bo mało z tego rozumiem,haha xD
    Od razu mówię, że jestem wybredna, pisze to, czy mi się rozdział podoba, czy nie.
    Boże, imię Nial od razu kojarzy mi się z koreańskim członkiem zespołu TEEN TOP xD i teraz, jak bd to czytać, to bd widzieć jego twarz xD
    Hmm. Nie mogę napisać, że rozdział jest cudowny, bo czuje niedosyt. Widzisz, myślę, że piszesz bardzo dobrze, więc wymagam od cb bardzo dużo :P
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo, komentarz co najmniej motywuje. Tylko nie wiem, czy jestem w stanie na tyle się wyciągnąć. Opowiadanie jest już w większości napisane, nie jestem w stanie za bardzo w nim namieszać.

      Ale dziękuję za szczerą opinię!

      Usuń
  6. Ave - Dzięki za komentarz - o widzę że dodałaś rozdział - ok. - przeczytam go później - cóż - teoretycznie - miło że napisałaś komentarz - ale nie mam pewności czy aby przypadkiem blogi twojej osobie się nie pomyliły - cóż - teoretycznie - może istnieć podobny blog - jak już mówiłem moje teksty są słabe - komentarze - cóż - podobno przesadzam - cóż - ja bardzo lubię przesadzać - szczególnie rośliny na rabacie - kosteczki lizać - także ja nie piszę ładnych komentarzy - pisze raczej dziwne komentarze - i czasami trochę sensu pozbawione - co go tekstu - to nie wiem kiedy się pojawi - także dzięki za miłe słowa - cóż - teoretycznie - cóż - życzę miłego pisania i czytania - Bon Appetitt !

    OdpowiedzUsuń
  7. Popłakałam się. Coraz częściej zdarza mi się to przy twoich postach. Jednak rozdział baardzo mi się podoba. Jest w nim tyle emocji...
    Szczerze? To nie potrafię dobrać słów, a wszystko przez jeden fragment.
    "- Kocham Cię, Niall - szepnął mu do ucha - Obudź się. Dla mnie."
    Rozwalił mnie. Tyle w nim uczucia, tyle wyczuwalnej miłości!
    Czekam na kolejny rozdział - a tak wgl, to ten był strasznie krótki! - pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń