niedziela, 23 września 2012

Chapter 03


                ... Lie down, you know it's easy

                Jego łzy poczęły być  jak maki.
                Upstrzyły jego twarz, jak maki upstrzyły łąkę.
                Rozpacz ta była straszna.
                Początkowo był zaskoczony. Rozejrzał się po sali, przeskakując wzrokiem z kąta w kąt. Otworzył szeroko oczy oraz usta.
                Zachłysnął się zaczerpniętym powietrzem.
                Milczał, aż w końcu odezwał się prawie niesłyszalnie:
- Myślałem, że umarłem...
                Następnie jego twarz wykrzywił grymas bólu. I zapłakał.
                Zakrył się dłońmi. Zayn naprawdę chciał mu pomóc. Próbował go pocieszać, głaskać, jednak na nic się to nie zdało.
                Łkał.
                Szlochał.
                Kwilił.
                Jego słowa zawisły ciężko w powietrzu.
                Straszny spazm targnął jego ciałem, a on nie był w stanie nad nim zapanować. Przeniósł się do pozycji siedzącej bardzo gwałtownie, a w środku Zayna coś drgnęło. Blondyn ścisnął dłońmi swój brzuch, który na chwilę odwrócił jego uwagę od psychicznego zatracenia.
                Na opatrunku jednak nie pojawiła się krew. Ból zelżał. Szwy były mocne.
                Zacisnął pięści. Kostki jego dłoni połyskiwały bielą.
                Wpił palce w kolana. Zacisnął powieki, by zatamować łzy.
                Mulat niepewnie wyciągnął dłoń, jakby chciał poklepać go po ramieniu, ale się powstrzymał. Zamiast tego przytulił go całym ciałem i pozwolił przyjacielowi schować twarz w zgłębieniu swojego obojczyka.
                Trzymali się tej chwili z całych sił. Jednak, by scena ta odgrywała się w innej scenerii, pragnął tylko jeden z nich.

                Kiedy półtora tygodnia później Zayn zabrał niedoszłego samobójcę do siebie, jego nastrój niewiele się zmienił.
                Już nie płakał.
                Jednak spoglądał gdzieś w bok spojrzeniem tak pustym i wypranym z emocji, że nawet Bóg przestraszyłby się go.
                I nie odzywał się.
                Przestał mówić.
                Od półtora tygodnia milczał jak posąg.
                Ostatnimi słowami, jakie wypowiedział, były:
- Zostaw mnie samego.
                Zayn odwrócił się i wyszedł z pokoju. Jakby niewidzialne dłonie wypchnęły go na zewnątrz. A kiedy oddychał już świeżym powietrzem, pod wpływem impulsu, kopnął najbliższą ścianę.
                Stopa zabolała.
                Osunął się na ziemię, dotykając muru. Ukrył twarz w dłoniach, a bezsilność przerosła go.
                Potrzebował kilkunastu minut, by wrócić tam i z uporem pozostać na miejscu.
                A teraz wiózł przyjaciela do swojego mieszkania.
                Nie chciał zostawiać go w domu, należącym niegdyś do niej i do niego.
                Nikt nie posprzątał zaschniętych plam krwi pozostałych na panelach.
                Czymże to było w porównaniu z wspomnieniem jej obecności w każdym kącie? Z zapachem jej perfum, dochodzącym z łazienki? Z kubkiem po kawie, na którym odcisnęły się ślady jej szminki?
                Niczym.
                No właśnie.
                Gdy byli już w domu, postawił przed nim talerz ciepłej zupy. Poprosił go by zjadł. Nie doczekał się reakcji.
                Poprosił znowu.
                Brak odzewu.
                Zażądał.
                Niall tylko pokręcił głową.
- To nie! - wrzasnął tak głośno, że przestraszył tym krzykiem samego siebie.
                Kipiał wściekłością.
                Bezradnością.
                Uderzył pięścią w najbliższą twardą powierzchnię, jaką napotkał - gablotę ze starą, wiktoriańską zastawą, oddzieloną grubym szkłem.
                To zabrało chwilę. Aby ustabilizować rozdygotane kości.
                Emocje ustąpiły.
                Z dłoni krew lała się strumieniem, zataczając ścieżki na jego dłoni i skapując na podłogę.
                Po raz pierwszy ujrzał emocję na twarzy ukochanego.
                Blondyn skoczył na równe nogi. Podbiegł do niego.
                A otępiały Zayn tylko przyglądał się następującym po sobie wydarzeniom.
                Złapał jego przegub. Pociągnął za sobą do łazienki.
                Mulat zbladł, gdy delikatnymi ruchami przyjaciel wyciągał z jego dłoni szklane odłamki.
                Za każdym razem, gdy na niego spoglądał widział całe cierpienie, które rozdzierało jego wnętrze.
                Ból i tęsknota.
                Gdy ręka była już zabandażowana, przyjrzał jej się.
                Powoli podniósł wzrok i dostrzegł, że w kącikach oczu Nialla widnieją łzy.
- Słyszałem, co mówiłeś do mnie w szpitalu, Zayn - wyszeptał.
               
               

like we did it all summer long....

10 komentarzy:

  1. Mój Boże. Płaczę. Znowu. Jak ty to robisz, że za każdym razem wywołujesz u mnie łzy?
    Przy każdej linijce tekstu, serce biło mi tak głośno, że zapewne słyszał je mój brat siedzący w pokoju obok.
    "- Słyszałem, co mówiłeś do mnie w szpitalu, Zayn - wyszeptał." - te ostatnie słowa były niesamowite. Wyobraziłam ich sobie stojących w tej łazience i patrzących sobie w oczy...
    Tylko po kiego czorta urwałaś w takim momencie? Rozdział jest genialny, ale za krótki. Kolejny ma być dłuższy, dobra? :)
    Nie stać mnie na dłuższy komentarz, przepraszam. Po prostu nie potrafię dobrać odpowiednich słów, żeby wyrazić swój zachwyt - a jest on ogromny.
    Pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. No i przeczytałam, zajrzał na tego bloga z dość wiadomych powodów i pewnie gdyby nie ten cały konkurs nawet nie wiedziałabym o jego istnieniu. Pierwsze wrażenie... Wow! Jesteś po prostu świetna, ten dobór słów, to wszystko... No i Ziall! Chyba nie trudno się domyślić, że zyskałaś kolejną fankę = będę czekać przez ten cały czas przy netbooku na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ave - Opowiadanie głownie opisowe - bardzo nie wiele dialogów - pomysł ogólnie świetny - zapewne i ty droga aktoreczko stwierdziłaś że dialogi to nie twoja mocna strona i należy je ograniczyć - czasami to naprawdę dobry pomysł - to należy przyznać - lecz czasami trochę brakuje mi rozmów miedzy bohaterami - cóż - bywa - zdarza się - ona odchodzi od niego - on pociąga za spust by ze sobą skończyć - jego najlepszy przyjaciel skrywający głębokie uczucia do niego postanawia być przy nim - i się zaopiekować jego osobą - siedzi przy jego łóżku i przemawia do niego bądź wykonuje ruchy i czynność by przekazać jego osobie swoją siłę i to że jest przy nim i zawsze będzie - chociaż drugiej strony zastanawia się nad jego i jej zachowaniami - także nad swoja osobą - ogólnie nad ludzka głupotą - bezsensownymi czynami które jednak niosą ze sobą pozytywne czynniki - to opowiadanie świetnie to sobą prezentuje to muszę przyznać z pełną energią - trochę mi ciężko pisać - ponieważ pewna osoba wciąż pisze na gg - ale nie szkodzi - jakoś sobie radze - skoro postanowiłem napisać ten komentarz - “ Słyszałem, co mówiłeś do mnie w szpitalu, Zayn” - zdaje się że on był w śpiące - teoretycznie - podczas stanu śpiączki wyłącza się świadomość - lecz co niektórzy twierdzą że włącza się podświadomość - teoretycznie - istnieje teoria mówiąca o tym że pod świadomość może przyjąć rodzaj jakby projekcji astralnej - dzięki czemu czasami człowiek słyszy - a czasami chociaż rzadziej może nawet widzieć co się dzieje w najbliższym otoczeniu - on słyszał co mówił jego przyjaciel - i przy okazji robił mu apetyt na owsiankę - jak on tak mógł - drastyczne zdarzenia najbardziej przemawiają do człowieka - ten rozdział najlepiej to prezentuje -ok. - wybacz - nie mam na razie pomysłu na dalsze słowa - komentarz jest i cieszę się że chociaż tyle udało mi się ze sobą wykrzesać - cóż - teoretycznie - cóż - życzę miłego pisania i czytania - Bon Appetitt !

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu mnie zatyka. Być takimi przyjaciółmi, jakimi są oni jest bardzo trudno. Potrzeba wiele czasu, zrozumienia, wzajemnej miłości. Wzajemne, bo jeśli jedna osoba kocha szczerze, a druga udaje nie można mówić o przyjaźni. Taki jest mój problem. A gdyby cały świat usiany był takimi przyjaciółmi było by okropnie nudno lub okropnie miło. Aby być dobrym słuchaczem należy utrzymywać kontakt wzrokowy z rozmówcą. Nie wydaje mi się. Aby być dobrym słuchaczem można być nawet w śpiączce, tylko trzeba chcieć usłyszeć. Mamę, tatę, przyjaciela... A aby być dobrym mówcą, należy ciekawić słuchaczy. Jak widać, wystarczy tylko mówić od serca, a i śpiący cię usłyszy.
    zwiastun-raju.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś mnie rozerwało od środka, kiedy to czytałam. Dopadło mnie jak jakieś drapieżne zwierze, osaczyło i rozerwało od wewnątrz i... Nie przeszkadzało mi to. Czułam ten ból, rozdarcie Zayna. Czułam tęsknotę i rozpacz Nialla i przy ostatnim zdaniu... Wybuchłam jak jeden, wielki gejzer czystej rozpaczy. Nie mogłam wydusić z siebie słowa przez kilka kolejnych minut, bo zwyczajnie czułam się jakby ktoś właśnie odebrał mi głos. Masakra, zrobiłaś ze mną coś takiego tymi kilkudziesięcioma zdaniami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, Bernie, czasami nie jestem pewna, czy wiesz, co się ze mną dzieje, kiedy czytam Twoje opowiadania. Jak pewnie pamiętasz, od samego początku i tutaj, i na i have him moje komentarze zawsze są niesamowicie krótkie. Co jest nieco dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że na niektórych blogach komentarze muszę dodawać w dwóch częściach, bo są za długie.
    I chciałabym napisać, że to wcale nie Twoja wina, ale musiałabym skłamać. Bo po części tak jest. To Ty i ten Twój głupi talent do opisywania wszystkiego w taki sposób, że mam ochotę zwinąć się w rogu i płakać z zazdrości.
    A potem jeszcze zostawiasz na moich blogach tak wspaniałe komentarze, że to wszystko mnie przerasta i mam ochotę wykorzystać swoje stalkerskie umiejętności, znaleźć Cię, spakować do kartonu i zabrać do mojej piwnicy, gdzie przywiązałabym Cię do krzesła i całymi dniami Cię ściskała i płakała nad Twoją doskonałością.
    Okej, koniec wywodu o dziwnych i może nieistotnych sprawach. Komentarz powinien dotyczyć notki, więc... wow. W tej właśnie chwili kompletnie się zacinam i nie mam pojęcia, co napisać. Bo wszystko, co przychodzi mi na myśl wydaje się takie zbyt... błahe. Cały rozdział jest jak zwykle doskonały, a końcówka zwaliła mnie z nóg (albo może krzesła, whatevs'). I nie wiem, czy mam się cieszyć, czy nie. Ale chcę nowy rozdział jak najszybciej, bo już tęsknię(nie pytaj za czym, po prostu tęsknię, okej?). Pozdrawiam i ściskam x

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraz, chwila, co? Ale, ze... jak to? Ej! Matko. Siedziałam otępiała i czytam i z każdym kolejnym słowem czułam ten psychiczny ból Zayna, który go otacza. Moje serce skurczyło się z żalu jaki odczuwałam. Nieodwzajemnione uczucie to naprawdę przykre. Matko, chciałabym ci napisać o wszystkich myślach jakie mam w głowie, ale za duży burdel tam panuje. Berni, Ty opisujesz to wszystko tak delikatnymi słowami, dodatkowo tak króciutko, ze ja mam ochotę strzelić sobie w kolano. (Ach ta moja chora fantazja). Podbijasz serca ludzkie krótkimi słowami, które układają się w zgrabną całość. Moje własne serce stanęło w momencie słów wypowiadanych przez Nialla. W tym momencie nie wiem co napisać, bo w głowie mam pustkę, i jedyne co teraz zrobię, to zacznę ci mówić jak cię kocham na gadu. Ale to za moment.
    [final-souffle]

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział plus piosenka „Too late” to niesamowity wyciskacz łez. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm.Nie wiem, dlaczego, ale jestem chyba jedyną osobą, która ma jakieś zastrzeżenia do tego opowiadania. Ale nie wiem nawet,jakie,haha XD
    Dziwna jestem, wiem XD
    Awww,ubóstwiam ostatnie zdanie *q*
    Kiedy oni się wreszcie pocałują?! ^^

    A tak wgl to jesteś okropna! Ja nie znam angielskiego, a ty ode mnie żądasz znajomości tego języka poprzez te cytaty na początku i na końcu rozdziałów. Dziękuję, że cokolwiek z nich zrozumiałam,hłe XD

    OdpowiedzUsuń
  10. O Ja pier do le ... znów nie mam słuw żeby opisać ten rozdział a piosenka "too late" Jest niesamowita. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Po prostu ryczę... :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń